Obserwatorzy

poniedziałek, 12 listopada 2012

Bysia

skreślę kilka słów ku pamięci niezwykłej kocicy, która była szefową stada po śmierci Tygrysa jest brata z miotu zwanego Księciem Timbuktu, Jednookim nad i pod główno dowodzącym. Jednak o nim innym razem. Bysia jak pieszczotliwie nazywaliśmy Benę Frapenę vel Sadlakową zapamiętaliśmy z powodu jej niebywałej oryginalności, czułości i ludzkiej wręcz inteligencji.


Jak widać, lubiła dobrze zjeść i zawsze potrafiła sobie  jedzonklo zorganizować, chociaż nigdy go w domu nie brakowało. Ba, ona organizowała żarcie nie tylko dla siebie, innych kociąt ale i dla nas. Nie raz przychodziłem z pracy i zamiast  jak to normalne koty robią na podłodze ścieląć zdobyć w postaci myszy czy kretów, Bysia przynosiła kiełbasy, kotlety od sąsiadów. Pewnego razu przytargała piękny sznur  serdelek jeszcze parujących. Nieswtety pojawiła się też sąsiadka  i trzeba było oddać. Gdy Bena czuła, że kochanego ciałą za dużo, to wtedy uprafiała fitnes w postaci energicznych skoków, tańców i swawoli wszelakich trwało to góra trzy dni. Potem dochodziłą do wniosku, że tłuszcz nie utrudnia jej oddychania i może znowuy rozkoszować się urokami podniebienia. Nie raz słyszałem złorzeczenia - Byśka ty wredny... jak cię ki...a dopadnę... Wiedziałem, że umkła z jakimś smnakowitym kąskiem w pyszczku. Po śmierdzi Tygrysa objęła opiekę nad staden 12 kotów. Byłas silna i zdecydowana, waliła po pyskach aż kłaki fruwały. zaden kot i kocór nie podważął jej opinii w danej kwestii. Robiła to co musiała, niew była z tym najszczęśliwsza. Gdy opiekę sprawował Tygrys to jakoś szczęśliwsza wydawała się być. Nie była  szefową z urodzenia, raczej z konieczności. Lubiła samotne wypady, w czasie szefowania musiała to ograniczyć i nudziło ją to, czemu dawała wyraz. Była pieszczochą jednak ufała tylko wybranmym członkom rodziny, i to nie wszystkim. Wobec obcych była nieufna, jednak nie pozwalała sobie na agresję wobec nich. Tygrys bowiem jak się mu ktoś nie podobał to zachodził od tyłu , wskakiwał na plecy i orał pazurami szyję i ramiona. Taki był wojownik. Jego ocena ludzi zawsze była prawdzsiwa i rzetelna. Ludzki charakter i skłonności nie miały przed nim tajemnic. Dla Byśki te sprawy były mniej ważne. Wolała wędrówki . Kiedy z jednej z takich wędrówek przyszła z brzuchem to nie byłem najszczęśliwszy. Tłukę  pewnego dnia kotlety schabowe , paqtrzę a Byśka siadłą mi koło nogi rozkraczona i - Mrau!
- Co jest!
- No co kurwa głupio pytasz. Rodzić będę - i patrzy mi w oczy. Podrapałem się po głowie i krzyczę do żony aby przygotowała miskę z gorącą wodą, ręczniki. Sam zaś naszykowałem duży kojec z białą pościelą. Czytałem, żę kocice w takich chwilach szukają ustronnego miejsca i rodzą w samotności. Ja mam odmienne doświadczenia. Wszystkie moje kocice rodziły na moich rękach. Zawsze oczekiwały pomocy i wsparcia.

3 komentarze:

  1. :) Pewnie dlatego, że kotki przeważnie rodzą przy współudziale swoich sióstr i ciotek... w każdym razie takie wspomnienia (bo doświadczenie, to w tym przypadku, zbyt wielkie słowo) ja mam z dzieciństwa, gdzie na wsi nieraz maluszki były adoptowane przez ciocię, gdy mama nie mogła ich wykarmić, a same porody odbywały się zwykle w towarzystwie... :). Piękny kot z Bysi :D. Z tymi serdelkami od sąsiadów to mnie zaskoczyła!!! Mądra Kotka :).

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałą cudownie przyjemną sierść. Była bardzo miła dla swoich.

    OdpowiedzUsuń
  3. Praktyczna cwaniara! I jaka przydatna dla rodziny, przy niej nie zginelibyscie z glodu! ;))

    OdpowiedzUsuń